Właśnie w takich momentach - kiedy poziom trudności wzrasta, a pogoda się psuje - najłatwiej skonfrontować się z własnymi możliwościami. Często to, czego się boimy, tak naprawdę nie jest takie straszne.

Czasem warto obrócić się za siebie - tam też mogą czaić się piękne widoki :)

Wraz z wysokością nawet pozornie łatwe odcinki robią się trochę trudniejsze niż zwykle.

Świt w górach przeważnie jest doświadczeniem mistycznym - przynajmniej wtedy, kiedy pogoda dopisuje ;-) ten był jednym z piękniejszych, jakie dane mi było przeżyć.

Na drodze do pierwszego schroniska na Pizie Bernina. Gra świateł na lodowcu robiła niesamowite wrażenie. Całe szczęście niebo tylko straszyło załamaniem pogody.

Widok na budynek Parlamentu w Budapeszcie. Niestety "Europa" podpłynęła pod niego tak, że nie dało się zrobić zdjęcia z przodu.. A takie piękne światło było!

Czasami można mieć to szczęście i być wysłanym na delegację w piękne miejsce. A jak jeszcze się okaże, że czas wysłania zbiega się z piękną pogodą, to już w ogóle można być w siódmym niebie :) Albo na górze Gellerta ;-)

No dobra, czasami jak widzę takie zaszumione zdjęcia bez ostrości w szczegółach, to jednak żałuję, że nie zabrałam aparatu w góry... Cóż, tylko mogę tylko wspominać, to co widziały oczy i się pocieszać, że tak pięknie lekko się chodziło ;-)

W drodze na Kopę Kondracką.

Są takie momenty, w których przebywanie w górach jest czystym szczęściem :)

Czasami jest tak, że lekka pomyłka w odnajdywaniu szlaku kończy się wejściem wyżej niż się planowało :) Miał być Błyszcz, wyszła Bystra. Błyszcz też wyszedł w sumie w drodze powrotnej.

Do tej pory nie miałam okazji być w Tatrach zasypanych śniegiem. Pierwsza okazja do pochodzenia w rakach trafiła się dopiero na tę majówkę. Piękna sprawa, jeszcze bym musiała trochę potestować warunki zimowe, ale pokusiłabym się już o stwierdzenie, że jednak wolę je niż chodzenie po górach latem.

Na zdjęciu podejście ze schroniska na Hali Kondratowej na przełęcz pod Kopą Kondracką.

Gdzieś między Słupskiem a Słowińskim Parkiem Narodowym w czasie rowerowej wycieczki.

Żeby było ciekawiej - z kamerki mogącej zmieścić się w dłoni... i weź tu potem człowieku znajdź motywację do targania tych kilogramów sprzętu foto... ;-)

Ten moment, kiedy dzień już walczy o swoje, a noc się jeszcze nie poddaje...

Tak, tak, ta malutka biała kropeczka to księżyc :)

Chciałabym napisać coś porywającego o tym widoku, ale... tu nie trzeba nic pisać, to trzeba zobaczyć :)

Mam wrażenie, że z tego wyjazdu przywiozłam same zdjęcia o wschodzie lub zachodzie słońca... Także - kolejny wschód, tym razem z ciut innej perspektywy :)